9 paź 2015

ROZDZIAŁ 20

Powolnym krokiem podążałam w stronę drzwi do szkoły. Po dłuższej chwili nacisnęłam klamkę i weszłam do środka. Szłam wolno korytarzem, czując na sobie setki spojrzeń. W końcu usłyszałam znajomy głos.
-         Paola! Jak dobrze Cię widzieć. – powiedział dyrektor szkoły.
-         Dzień dobry panie Robercie. Przepraszam za moją długą nieobecność. Obiecuję, że wszystko wyjaśnię. – powiedziałam na jednym oddechu.
-         Oj, Paolu. Nic się nie stało. Wszystko wiem. – powiedział i spojrzał na zegarek – Za pięć minut masz lekcje. Lepiej już idź, żeby się nie spóźnić. Później wpadnij do mnie do gabinetu, abyśmy mogli na spokojnie pogadać. – dodał.
-         Dobrze. Dziękuję. – powiedziałam i udałam się w stronę sali, w której za chwilę miała rozpocząć się lekcja. Po mojej głowie niestety cały czas krążyły słowa dyrektora „ Wszystko wiem”. On wie? Ale co wie? Tylko nie to...obym się myliła.
Z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek na lekcje i przyjaciółka szturchająca w ramię.
-         Hej. Dlaczego Cię tak długo nie było? Wszyscy się martwiliśmy. – powiedziała zaskoczona moim widokiem.
-         Długa historia. Opowiem Ci kiedy indziej. – oznajmiłam.
- Dzień dobry. Wejdźcie do sali i zajmijcie swoje miejsca. – powiedział nadchodzący nauczyciel. Pierwszy raz go widziałam na oczy. Pomyślałam, że jest nowy.
-         Dzień dobry panie profesorze. – rzekliśmy wszyscy chórem i zajęliśmy miejsca.
-         No, a więc. Nazywam się Krzysztof. Mam 24 lata.  I od dziś już do końca studiów, czyli przez pięć lat będę miał z Wami matematykę. – powiedział nauczyciel. – Czy ktoś ma jakieś pytania? – dodał.
-         Przeżyjemy? – krzyknął jeden z cwaniaczków z mojej klasy.
-         Myślę, że będziecie musieli. – odpowiedział mu nauczyciel z uśmiechem na twarzy.
Całą lekcję poświęcił on na rozmowę z nami o życiu prywatnym. Pytana o cokolwiek za każdym razem udzielałam odpowiedzi „TAK” lub „NIE”.       
                  Po skończonej lekcji wraz z moją przyjaciółką Kasią udałyśmy się przed szkołę, aby zaczerpnąć świeżego powietrza. Usiadłyśmy na trawie pod ogromnym dębem i poczęłyśmy rozmawiać.
-         Ale ten nowy nauczyciel to ciacho. Schrupałabym go w całości. – mówiła podekscytowana Kasia.
-         Może być. – rzekłam.
-         Ej no...tylko nie mów, że Ci się nie podoba. – powiedziała z przerażeniem w głosie i zaczęła się śmiać.
-         Mam już dość facetów. – oznajmiłam.
-         Jasne, jasne. Ty i dość facetów. Błagam... . Ty za każdym razem, gdy widzisz jakiegoś mówisz, jaki to jest przystojny i w ogóle. – powiedziała i zaczęła się śmiać.
-         Nie rozumiesz... – powiedziałam ciszej, aby przyjaciółka tego nie usłyszała.
                  Leżałyśmy dłuższą chwilę pod drzewem i patrzałyśmy w niebo, kiedy z zamyślenia wyrwały nas głosy kolegów z klasy.
-         Cześć laski!
-         Cześć. – powiedziałam.
-         Siema. Siadajcie. – powiedziała zadowolona Kasia.
-         Co tam porabiacie ślicznotki? – zapytał Damian.
-         Leżymy i myślimy, a co chcecie się dołączyć? – powiedziała Kaśka.
-         Jasne. – powiedzieli wszyscy razem i usiedli koło nas.
-         Co tam powiesz Paola? Długo Cię nie było. Kosmici Cię porwali czy co? – powiedział roześmiany Grzegorz.
-         Odwal się. – powiedziałam oburzona.
-         Dobra, dobra. – rzekł.
Kolejne lekcje minęły mi ekspresowo. Każda z nich, jak zawsze miło spędzona.
                  Gdy byłam już po wszystkich, udałam się do gabinetu dyrektora, który chciał ze mną pogadać.
-         Dzień dobry. Już jestem. Miał Pan ze mną porozmawiać z tego, co pamiętam. – powiedziałam.
-         Tak, tak. Siadaj. A więc, tak jak mówiłem wiem wszystko. – rzekł.
-         To znaczy? – zapytałam.
-         Wiem o Twoim porwaniu. Jeden ze wspólników Octavia zmiękł i zaczął gadać. Dziś nad ranem policja złapała Octavia, gdy wsiadał do samolotu. Nie martw się nic Ci już nie zrobi. Czekają go długie lata w więzieniu. – mówił dyrektor.
-         Kto był jego wspólnikiem? – mówiłam szybko.
-         To był Artur – nasz woźny. Z tego co słyszałem policja zmieniła zamki w Twoim domu i musisz odebrać nowe klucze z komisariatu. Nie będę Cię, więc zatrzymywał. Leć już.. – oznajmił Robert.
-         Nie wierze. Dziękuje za informacje. Do widzenia. – powiedziałam i wyszłam z gabinetu.
            Gdy opuściłam szkołę udałam się po zakupy do pobliskiego supermarketu, a następnie poszłam na komisariat. Już przy samym wejściu zostałam szybko rozpoznana przez pracujących tu policjantów. Przywitali się serdecznie i zaprowadzili do swojego przełożonego. 
-----------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam za tak długą nieobecność... :/
+ Rozdział dedykuje mojej koleżance Karolinie :D 
Do następnego ;*

*ZABRANIAM KOPIOWANIA TREŚCI
Petty P. 

4 komentarze: