27 paź 2015

ROZDZIAŁ 24

Następnego dnia wstałam wcześnie rano, wzięłam prysznic, zjadłam śniadanie i wyszłam z domu. W drodze na uczelnie, wstąpiłam do pobliskiego sklepu, by kupić coś do picia. Niestety spotkałam tam swojego nowego nauczyciela od matematyki, na którego widok ślinią się wszystkie laski w szkole, w tym oczywiście moja przyjaciółka Kasia. Stojąc przy kasie, trzymałam rękę na taśmie. Oczywiście mój nauczyciel musiał podejść do tej samej kasy, co ja. Kładąc swoje zakupy, delikatnie musnął palcami moją dłoń. Odsunęłam ją, jak poparzona.
-         Oj, przepraszam. Nie chciałem. – powiedział.
-         Jasne. Nic się nie stało. – odpowiedziałam, uśmiechając się. Za to od środka cała się gotowałam.
                  Gdy wreszcie odeszłam od kasy odetchnęłam z ulgą, ale nie na długo. Mój ukochany nauczyciel podbiegł do mnie i zaproponował wspólne pójście do szkoły. Nie chciałam być nie miła, z resztą to był tylko kawałek drogi, więc zgodziłam się.
Dochodząc do szkoły całą sytuację zauważyła Kasia. Rozradowana podbiegła, przywitała się z nauczycielem i zabrała mnie ze sobą.
-         Ale masz szczęście. Szłaś do szkoły z największym przystojniakiem. – mówiła zachwycona.
-         Proszę Cię. Nie rozśmieszaj mnie. Ten facet jest strasznie natrętny. Jeszcze raz go spotkam w drodze do szkoły, a obiecuje, że z jego powodu przepisze się na inną uczelnie. – powiedziałam oburzona.
-         Okej. Wyluzuj, bo Ci żyłka pęknie. – powiedziała i zaczęła się śmiać.
                  Nie wiem czemu, ale od samego początku
ten nauczyciel mi się nie podobał. Wyglądał, jak jakiś zbir. Cały czas patrzał się na każdą dziewczynę przechodzącą koło niego. Jego wzrok raz był pogodny, raz pełen nienawiści. Z pewnego powodu odpychał mnie od siebie. Jego urok osobisty i delikatny głos nie działały na mnie.
                  Niestety, ale to naprawdę niestety z moich myśli wyrwał mnie dzwonek na lekcję. Na lekcję matematyki. Był to mój ulubiony przedmiot, ale nie nauczyciel od tego przedmiotu. Z wielkim oporem ruszyłam w stronę klasy. Od samego początku, gdy do niej weszłam już czułam, że nie zapowiada się zbyt dobrze.                  
Całą lekcję spędziłam z Kasią na rozmowie o panu Krzyśku. Jak zwykle jarała się nim. W końcu nauczyciel zauważył naszą dyskusję i kazał zostać mi po lekcji. Nie odbyło się bez długiego i dennego kazania.
Wściekła wybiegłam z klasy za Kasią. To nie ja powinnam słuchać tego, co sądzi nauczyciel o takim zachowaniu na lekcji. To ona zaczęła tę bezsensowną konwersację na jego temat.
-         Kaśka! Zaczekaj. – krzyknęłam.
-         Paola. Jak po rozmowie? – zapytała uradowana.
-         Ty mnie pytasz, jak? Musiałam słuchać kazania tego gbura i to tylko przez Ciebie. To nie ja cały czas o nim nawijałam, tylko Ty. I to właśnie przez Ciebie dostałam ochrzan. – mówiłam podniesionym głosem.
-         Ale nie wiesz, jak on musiał się cieszyć, że może z Tobą na osobności pogadać. Taki, to ma szczęście. I Ty masz szczęście. Ah... – mówiła rozmarzona. Ale mi nie było do śmiechu.
-         Wiesz, co?! Mam już dość tego, jak cały czas ślinisz się na jego widok i wymyślasz te przedziwne historie. Albo się uspokoisz i będziesz zachowywać się normalnie, albo z naszą przyjaźnią koniec! – krzyknęłam wybiegając ze szkoły.
-         Ej...Paola! Zaczekaj... – słyszałam w dali.
Nic mnie już nie obchodziło. Miałam dość. Nie tylko dość słuchania tego, jak mówi o nim, ale o chorej, wymyślonej przez nią miłości do mnie. Przecież patrzy tak na każdą swoją uczennicę, stary zboczeniec. Nie, co ja gadam. Nie powinnam go tak nazywać. W końcu Alex, z którym się spotykam, i który tak o mnie dba jest tylko o rok od niego młodszy. Ale i tak uważam, że ten nauczyciel nie jest normalny. I to, że mnie ochrzanił jest nie fair.
                  Gdy dobiegłam do swojego domu, ujrzałam znajomy samochód. Nagle z niego wysiedli moi rodzice. Na sam ich widok się zlękłam. Zaczęłam się bać, że oni wszystko wiedzą.
-         Paolcia...kochanie. Nawet nie wiesz, jak się martwiliśmy. Nie dawałaś żadnego znaku życia. Serce nam pękało. – mówiła mama, podbiegając i przytulając mnie.
-         Mamo...puść mnie. Nic mi nie jest. Co Wy tu robicie? – zapytałam, wyrywając się z objęć.
-         Kochanie przyjechaliśmy zobaczyć co u Ciebie. - zaczął mówić tata.
-    I chcieliśmy się pożegnać. – przerwała mu mama. 
-         Pożegnać się? – zapytałam zdziwiona.
-         Wyprowadzamy się do Berlina. - powiedziała.
-    Ale nie martw się. Będziemy widywać się na święta. – dodał ojciec. 
-         To żart? Prawda? – zapytałam ze łzami w oczach.
-         Nie kochanie. Zdecydowaliśmy z tatą, że tam będzie nam lepiej. – mówiła mama.
-         No dobrze. Róbcie, jak chcecie. Nie będę Was zatrzymywać. Jesteście przecież dorośli. – powiedziałam, a z moich oczu zaczęły lecieć łzy.
-         Nie płacz kochanie. Nie mogę patrzeć na, to jak cierpisz. – powiedziała mama.
-         Jedźcie już. Nie chcę Was zatrzymywać. Dajcie znać, jak dojedziecie. – powiedziałam i zaczęłam biec w stronę drzwi do domu.
-         Córciu... – krzyknęła mama.
-         Nie! Dajcie mi już spokój! – krzyknęłam i wbiegłam do domu.
Takiego bólu, jak dziś nigdy nie czułam. Moi ukochani rodzice wyjeżdżają, tak daleko. I to na zawsze. Chciałam się komuś wyżalić. Jedyna osoba, o której pomyślałam, to Alex. W trybie natychmiastowym zadzwoniłam do niego.
-         Alex, przyjedź tu. Szybko. – powiedziałam, płacząc.
-         Co się stało? – zapytał przestraszony.
-         Powiem Ci, jak przyjedziesz. Pospiesz się.
-    Dobrze. Już jadę.
--------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam za to, że nie dodaję rozdziałów, ale nauka mnie nie opuszcza... . 
Planuję po 30 rozdziale zrobić miesięczną przerwę, aby w tym czasie uporać się z nauką i napisaniem kolejnych rozdziałów. Ostatnio brak mi weny ;/ 
Chciałam dodać, że mam dla Was niespodziankę, ale o niej dowiecie się dopiero na początku listopada :D 
Do następnego kochani ;*

*ZABRANIAM KOPIOWANIA TREŚCI
Petty P. 

20 paź 2015

ROZDZIAŁ 23

Następny dzień znów spędziłam na uczelni. Nic specjalnego się nie wydarzyło. Z resztą, jak zawsze.
Wróciłam do domu wraz z moją przyjaciółką Kasią, która miała pomóc wybrać mi ubranie na kolację z Alex’em.
Zaczęłyśmy przeszukiwać całą moją szafę. Nie mogłyśmy nic znaleźć, aż w końcu Kasia wygrzebała coś z dna. Była to czerwona, rozkloszowana, koronkowa sukienka, przepasana cieniutkim, brązowym paseczkiem, którą kiedyś Alex kupił mi w czasie rejsu. Ani razu jej jeszcze na sobie nie miałam, ale dziś jest dobra okazja, aby wreszcie ją założyć.
-         Tak jest idealna. – mówiłam.
-         Siadaj muszę Cię jeszcze pomalować i uczesać. – mówiła zachwycona.
-         A jak? – zapytałam.
-         Podkręcę Ci delikatnie włosy i zepnę po bokach, natomiast co do makijażu, to delikatny podkład, czerwona szminka i ciemne cienie. – mówiła biegając po łazience i biorąc najróżniejsze kosmetyki. – Będziesz wyglądała zniewalająco. – dodała.
-         Nie wątpię. – powiedziałam i uśmiechnęłam się.
-         Tak w ogóle, to zapomniałam zapytać kim jest ten adorator... – powiedziała.
-         To Alex. Jest policjantem. Zajmował się mną w czasie rejsu powrotnego. Jest bardzo opiekuńczy.
-         Ile on ma lat? – zapytała.
-         Dwadzieścia trzy. – powiedziałam i czekałam na odpowiedź zdziwionej przyjaciółki.
-         Od kiedy Ty gustujesz w takich starych. No, ale to Twoja sprawa. Nie będę się wtrącać. – mówiła.
-         Od kiedy Ty się nie wtrącasz w czyjeś sprawy? Tym bardziej miłosne sprawy. – powiedziałam śmiejąc się.
-         Zakochałam się i rozumiem, jak to jest. – powiedziała i się uśmiechnęła.
-         W kim? – zapytałam zdziwiona.
-         W Grześku z naszej klasy. On naprawdę jest super. W sobotę wieczorem będziemy szli na randkę. – mówiła zachwycając się.
-         Gratulacje. – rzekłam i poklepałam przyjaciółkę po ramieniu.
-         Siadaj i się nie kręć. – powiedziała i zaczęła się śmiać.
Siedziałam na krześle. Kasia malowała mnie i czesała. Zanim nakręciła loki było już w pół do dziewiętnastej.
                  W końcu skończyła. Efekt był cudowny. Myślę, że spodoba się Alex’owi. Na pewno się spodoba.
-         Dobra. Gotowe. Już po dziewiętnastej. Poradzisz sobie dalej sama. Zadzwonisz później i powiesz, jak było. – mówiła kierując się do drzwi wyjściowych.
-         Dziękuję. Jasne, że zadzwonię. Do zobaczenia jutro w szkole. – powiedziałam i zamknęłam drzwi od domu.
Szybkim krokiem udałam się na górę do swojego pokoju. Założyłam sukienkę, srebrną biżuterię, brązowe, zamszowe buty na obcasach i zeszłam na dół do salonu, by tam zaczekać na Alex’a.
                  W końcu usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć i przywitałam się z Alex’em. Następnie udałam się razem z nim na zewnątrz.
-         Cudownie wyglądasz. – powiedział i otworzył mi drzwi do samochodu.
-         Dziękuję. Ty też niczego sobie. – powiedziałam i uśmiechnęłam się.
-         Znajoma sukienka. – rzekł, wjeżdżając na ulicę. Ja nic nie odpowiedziałam. Jedynie uśmiechnęłam się. Resztę drogę spędziliśmy w ciszy.
W końcu dojechaliśmy na miejsce. Alex wysiadł pierwszy i otworzył mi drzwi. Wziął do ręki czarny kawałek materiału i zaczął go podnosić w stronę mojej twarzy.
-         Co robisz? – powiedziałam wystraszona.
-         Chcę Ci zawiązać oczy, abyś nie podglądywała. – oznajmił.
I tak, jak powiedział, tak też zrobił. Zawiązał mi oczy. Nic nie widziałam, byłam ślepa. Wziął mnie za rękę i zaczął prowadzić. Prawdopodobnie doszliśmy do jakichś schodów, gdyż wziął mnie na ręce i zaczął schodzić w dół. Wreszcie postawił mnie i odsłonił oczy. Miejsce, w którym się znaleźliśmy było cudowne. Ciemność panującą rozjaśniały maleńkie lampeczki porozwieszane na drzewach. Pod jednym z nich stał stolik, a przy nim dwa krzesła. Razem z Alex’e, podeszliśmy do niego i zajęliśmy miejsca.
                  Po chwili przyszedł do nas mężczyzna, który przyniósł potrawy. Zaczęliśmy je jeść. Gdy skończyliśmy Alex wstał i podszedł do mnie. Wziął za ręce i poprowadził za sobą. Doszliśmy do plaży, na której leżał ogromny koc. Usiedliśmy na nim.
-         Jak Ci się podoba? – zapytał.
-         Jest cudownie.
-         Bardzo się cieszę. Ah...zapomniałbym. Mam coś dla Ciebie. – powiedział i zaczął grzebać w kieszeni.
Nagle wyciągnął małe pudełko, a z niego złoty łańcuszek z posrebrzanym sercem. Założył mi go, a następnie zostawił małego całusa na mojej szyi.
-         To dla Ciebie. Mam nadzieję, że Ci się spodoba. – rzekł.
-         Dziękuję. Nie trzeba było. – powiedziałam i oglądałam łańcuszek.
-         Paolu. Mam nadzieję, że pamiętasz to, co mówiłem Ci jeszcze będąc na statku.
-         Dużo rzeczy mi wtedy mówiłeś. – rzekłam.
-         Wiem, że wiesz o co mi chodzi. Ale chcę, abyś wiedziała, że to co wtedy powiedziałem nie zmieniło się. – powiedział, szepcząc mi do ucha.
-         Czy możemy już iść? – zapytałam.
-         Tak. – powiedział zawiedziony.
Alex po odwiezieniu mnie do domu chciał mnie pocałować, ale ja go odepchnęłam. Najwidoczniej zrobiło mu się przykro, z racji, iż szybko się pożegnał i odjechał.
Gdy weszłam do domu, pierwsze, co zrobiłam to zadzwoniłam do mojej przyjaciółki i opowiedziałam jej co się wydarzyło. Kasia krzyczała na mnie, że mam wielkie szczęście, że ktoś taki, jak Alex mnie chce. Oczywiście nie odbyło się bez kazania na temat niechcianych pocałunków.
---------------------------------------------------------------------------------------
Chciałabym zadedykować ten rozdział KSIĘŻNICZKOM <3 (dla wtajemniczonych) 
i wszystkim pozostałym czytelnikom :D (wczoraj minęły 2 m-ce odkąd prowadzę bloga) Łiiii xd 
Do następnego ;*

*ZABRANIAM KOPIOWANIA TREŚCI
Petty P. 
            

15 paź 2015

ROZDZIAŁ 22


-         Halo...Paola. To Ty? – usłyszałam głos w telefonie. Serce zaczęło mi bić mocniej. Nie mogłam z siebie nic wydusić.
-         Tttt...tak. To ja. Olivier? – rzekłam, a po moim policzku poleciała pojedyncza łza.
-         Paola! Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że Cię słyszę. – rzekł.
-         Skąd masz mój numer? – zapytałam.
-         Udało mi się skontaktować z Alex’em, który mi podał. Ale to teraz nie ważne. Mów co u Ciebie. Słyszałem, że złapali dziś tego zbira. – mówił.
-         Tak, to prawda. Za dwa dni mam rozprawę w sądzie w jego sprawie. Trochę się boję, bo on tam będzie. Ale cieszę się, ponieważ będzie w kiciu przez kilka dobrych lat. A jak u Ciebie? – powiedziałam.
-         Jakoś leci. Tęsknie za Tobą. – w jego głosie dało usłyszeć się smutek.
-         Ja za Tobą też. Mam nadzieję, że niedługo się zobaczymy. – rzekłam z uśmiechem.
-         Też mam taką nadzieję. Odezwę się za kilka dni. Dziadek mnie woła, że musimy wypływać. Kocham Cię Paolu. Nie zapominaj o mnie. Wszystko będzie dobrze. – powiedział.
-         Ja też Cię kocham. Uważaj na siebie. – rzekłam i wtedy się rozłączył.
               To jest straszne uczucie, kochać kogoś, ale być daleko od niego i nie móc się z nim zobaczyć. Moje serce boli. Boli, ponieważ jest w kilku kawałkach. Wszystko przez to, że nie ma przy mnie Oliviera, z którym tworzę całość. Tak bardzo pragnę tego, by go zobaczyć, przytulić, pocałować. Niestety dzielą nas tysiące, a nawet miliardy kilometrów.  Umieram, umieram od wewnątrz, tonąc w kałuży łez wylanych z tęsknoty i miłości do niego.
               Moje smutne myśli przerywa dzwonek do drzwi. Nie spodziewałam się nikogo. Dla zasady sprawdzam kto to.
-         Cześć. Martwiłem się. Nie dałaś znać, gdy skończyłaś wykłady. Chciałem po Ciebie przyjechać. – powiedział Alex, wchodząc zdyszany do mojego domu.
-         Nic mi nie jest. Byłam na komisariacie. – odpowiedziałam.
-         Tak, wiem. Moi koledzy z pracy mówili. Mogę wejść? – zapytał.
-         Tak, jasne. Proszę. Zrobić Ci herbatę albo kawę? – zapytałam wchodząc do kuchni.
-         Herbatę. Dziękuję. – rzekł.
-         Jasne.
Zrobiłam nam zieloną herbatę i zaniosłam do stolika, przy którym już siedział Alex. Zajęłam miejsce naprzeciwko niego. Dłuższą chwilę siedzieliśmy w ciszy, aż w końcu Alex przemówił.
-         Masz jakieś plany na jutrzejszy wieczór?
-         Nie, a dlaczego pytasz?
-         Pomyślałem, że moglibyśmy wybrać się na kolację do jednej z najlepszych restauracji w naszym mieście. Co o tym sądzisz?
-         No nie wiem...
-         Nie daj się prosić. – powiedział i zrobił smutne oczy.
-         No dobrze. Niech Ci będzie. – powiedziałam wzdychając.
-         W takim razie bądź jutro gotowa o 20. Przyjadę po Ciebie. – powiedział i się uśmiechnął.
Siedzieliśmy w kuchni rozmawiając o najróżniejszych sprawach i pijąc herbatę. Szybko minął nam czas i Alex musiał już jechać do domu. Odprowadziłam go do drzwi i pożegnałam się. Sama poszłam wziąć prysznic i położyć się spać, aby być wypoczęta na kolejny dzień szkoły.
---------------------------------------------------------------------------------------
Chciałabym zadedykować ten rozdział mojej koleżance Natalce, która obchodzi dziś swoją HOT 15 :D 
Wszystkiego najlepszego <333
A co do rozdziału, to mam nadzieję, że się podoba :D
Do następnego ;* 

*ZABRANIA KOPIOWANIA TREŚCI
Petty P

                        

12 paź 2015

ROZDZIAŁ 21

Gdy byłam w pomieszczeniu poczułam strach. Policjant wyciągnął z szafki jakieś akta. Zaczął je czytać. Spojrzał się na mnie i począł mówić:
-         A więc... nazywa się pani Paola Skorek. Urodziła się pani 11 grudnia 1996 roku. Ma pani 19 lat i mieszka tu w Gdańsku. Studiuje pani na jednej z lokalnych uczelni.. Wszystko się zgadza? – powiedział policjant.
-         Tak, naturalnie. – rzekłam.
-         W takim razie przejdźmy do sedna sprawy. Została pani porwana 13 marca bieżącego roku tuż po północy. Następnie przetransportowano panią nieprzytomną prywatnym samolotem na jedną z wysp Stanów Zjednoczonych. Odzyskała pani przytomność 15 marca. W dniach 16-22 marca w czasie rejsu opiekował się panią nasz policjant Alex. Dziś mamy 23 marca. Schwytany został porywacz. Za dwa dni w sądzie odbędzie się rozprawa w jego sprawie. Powołana zostaje pani, jako osoba poszkodowana. Czy wszystko pani zrozumiała? – powiedział.
-         Tak. – rzekłam przestraszona.
-         W takim razie powie nam pani, co robiła 12 marca wieczorem. – rzekł policjant.
-         Wraz z moimi przyjaciółmi udałam się na imprezę do pobliskiego pubu. Pamiętam, że gdy wchodziłam do budynku widziałam Octavia, jak siedział przy jednym ze stolików z trzema mężczyznami. Byli ubrani na czarno, mieli skórzane kurtki. Na ich twarzach widać było zakłopotanie. Impreza zaczęła się rozkręcać. Tańczyłam z koleżankami. Później usiadłyśmy przy barku. Zamówiłam jednego drinka, później drugiego, trzeciego... .Wypiłam za dużo. Z tego, co kojarzę ktoś odprowadzał mnie do domu. Nic więcej już nie pamiętam. – mówiłam.
-         No, dobrze. A co pamięta pani po ocknięciu się? Czyli 15 marca, gdy była pani już na wyspie. – zapytał.
-         Obudziłam się na dużym łóżku. Jak w jakimś pałacu. Strasznie bolała mnie głowa, ale postanowiłam wstać z łóżka. Wyszłam wielkimi drzwiami z pokoju, w którym byłam. Na zewnątrz stało dwóch mężczyzn. Przestraszyłam się i zaczęłam uciekać. Oni zaczęli biec za mną. Po drodze wpadłam na Octavia. Z początku nie mogłam go poznać, ale później sam przyznał się kim jest. Był taki miły i opiekuńczy. Wieczorem kazano ubrać mi się w suknię, jak na bal i udać się na kolację. Gdy tam byłam Octavio cały czas przyglądał mi się. Począł mówić, że mnie kocha, że ta cała wyspa jest teraz nasza, że będziemy na niej mieszkać, jak król i księżniczka. Przestraszyłam się i uciekłam do pokoju. Następnego dnia, wczesnym rankiem, gdy jeszcze wszyscy spali, udało mi się wydostać z budynku. Przed nim znajdował się wielki ogród, a między nim przebiegały wąskie chodniki. Zaczęłam uciekać w kierunku lasu. Gdy przedostałam się na jego koniec ujrzałam plażę i ocean. Czułam się wolna. Z racji, iż byłam jeszcze zmęczona usnęłam. Obudził mnie później dźwięk statku. Gdy dobił do brzegu, weszłam na pokład i po odbytej rozmowie z kapitanem mogłam zostać na statku, by wrócić do Polski. – powiedziałam i zmęczona oparłam się o oparcie krzesła.
-         Dobrze. Następnie w dniach 16 – 22 marca płynęła pani statkiem. Miała pani szczęście, że w tym dniu tam przypłynął. Niestety wspólnik Octavia nie wiedział na jakiej wyspie panią więzioną, dlatego nie mieliśmy możliwości odnalezienia pani. Oczywiście musi pani też podziękować naszemu pracownikowi – panu Alex’owi, który się panią zajął w czasie swojego urlopu. Poinformowany w ostatniej chwili o zaginięciu pani w czasie swojego wypoczynku na każdej wyspie musiał sprawdzać czy pani się tam nie znajduje. – oznajmił policjant.
-         Rozumiem. – rzekłam.
-         W takim razie to wszystko. To są pani nowe klucze. Proszę ich nie zgubić. I oczywiście proszę pojawić się w sądzie za dwa dni na pani rozprawie. W przeciwnym razie sąd nie będzie miał podstaw na zatrzymanie Octavia. A myślę, że nie chciałaby pani już więcej go oglądać. – powiedział srogo policjant.
-         Tak. Oczywiście. Dziękuję. – rzekłam przestraszona.
-         W takim razie do zobaczenia w sądzie. – rzekł i się pożegnał.
-         Do zobaczenia. – powiedziałam i wyszłam z komisariatu.
Szłam wolnym krokiem do swojego domu. Cały czas myślałam o tym, co mówił policjant, o rozprawie w sądzie.
W pewnej chwili przypomniał mi się Alex,. On mi nic nie powiedział, że jest policjantem. Mówił, że mnie kocha, że chce ze mną być, a tak naprawdę wypełniał swoją prace. Pewnie chciał się jakoś zbliżyć do mnie, bym była spokojna do czasu, aż nie wrócę do Polski. Z resztą sama już nie wiem. Jestem taka wściekła na siebie. Dlaczego ja wyprowadziłam się tak daleko od rodziców? Może gdybym tego nie zrobiła, sprawy by się tak nie potoczyły? Może mieszkanie samemu nie jest niczym dobrym? Od chwili porwania zaczęłam obawiać się o własne życie. Pragnę wrócić, jak najszybciej do rodzinnego domu.
                  Gdy byłam już pod swoim domem, otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Zdjęłam buty i zaniosłam zakupy do kuchni. Wszystkie rzeczy porozkładałam na odpowiednie miejsca i zaczęłam szykować obiad.
            Nagle usłyszałam dźwięk telefonu. Numer był nieznany, ale postanowiłam odebrać...
---------------------------------------------------------------------------------------
No i mamy rozdział 21 :) tadam tadam, tadam :D  
Mam nadzieję, że się podoba ;) 
Pozdrawiam gorąco, mimo iż zimno <3
Do następnego ;*

*ZABRANIAM KOPIOWANIA TREŚCI
Petty P. 

9 paź 2015

ROZDZIAŁ 20

Powolnym krokiem podążałam w stronę drzwi do szkoły. Po dłuższej chwili nacisnęłam klamkę i weszłam do środka. Szłam wolno korytarzem, czując na sobie setki spojrzeń. W końcu usłyszałam znajomy głos.
-         Paola! Jak dobrze Cię widzieć. – powiedział dyrektor szkoły.
-         Dzień dobry panie Robercie. Przepraszam za moją długą nieobecność. Obiecuję, że wszystko wyjaśnię. – powiedziałam na jednym oddechu.
-         Oj, Paolu. Nic się nie stało. Wszystko wiem. – powiedział i spojrzał na zegarek – Za pięć minut masz lekcje. Lepiej już idź, żeby się nie spóźnić. Później wpadnij do mnie do gabinetu, abyśmy mogli na spokojnie pogadać. – dodał.
-         Dobrze. Dziękuję. – powiedziałam i udałam się w stronę sali, w której za chwilę miała rozpocząć się lekcja. Po mojej głowie niestety cały czas krążyły słowa dyrektora „ Wszystko wiem”. On wie? Ale co wie? Tylko nie to...obym się myliła.
Z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek na lekcje i przyjaciółka szturchająca w ramię.
-         Hej. Dlaczego Cię tak długo nie było? Wszyscy się martwiliśmy. – powiedziała zaskoczona moim widokiem.
-         Długa historia. Opowiem Ci kiedy indziej. – oznajmiłam.
- Dzień dobry. Wejdźcie do sali i zajmijcie swoje miejsca. – powiedział nadchodzący nauczyciel. Pierwszy raz go widziałam na oczy. Pomyślałam, że jest nowy.
-         Dzień dobry panie profesorze. – rzekliśmy wszyscy chórem i zajęliśmy miejsca.
-         No, a więc. Nazywam się Krzysztof. Mam 24 lata.  I od dziś już do końca studiów, czyli przez pięć lat będę miał z Wami matematykę. – powiedział nauczyciel. – Czy ktoś ma jakieś pytania? – dodał.
-         Przeżyjemy? – krzyknął jeden z cwaniaczków z mojej klasy.
-         Myślę, że będziecie musieli. – odpowiedział mu nauczyciel z uśmiechem na twarzy.
Całą lekcję poświęcił on na rozmowę z nami o życiu prywatnym. Pytana o cokolwiek za każdym razem udzielałam odpowiedzi „TAK” lub „NIE”.       
                  Po skończonej lekcji wraz z moją przyjaciółką Kasią udałyśmy się przed szkołę, aby zaczerpnąć świeżego powietrza. Usiadłyśmy na trawie pod ogromnym dębem i poczęłyśmy rozmawiać.
-         Ale ten nowy nauczyciel to ciacho. Schrupałabym go w całości. – mówiła podekscytowana Kasia.
-         Może być. – rzekłam.
-         Ej no...tylko nie mów, że Ci się nie podoba. – powiedziała z przerażeniem w głosie i zaczęła się śmiać.
-         Mam już dość facetów. – oznajmiłam.
-         Jasne, jasne. Ty i dość facetów. Błagam... . Ty za każdym razem, gdy widzisz jakiegoś mówisz, jaki to jest przystojny i w ogóle. – powiedziała i zaczęła się śmiać.
-         Nie rozumiesz... – powiedziałam ciszej, aby przyjaciółka tego nie usłyszała.
                  Leżałyśmy dłuższą chwilę pod drzewem i patrzałyśmy w niebo, kiedy z zamyślenia wyrwały nas głosy kolegów z klasy.
-         Cześć laski!
-         Cześć. – powiedziałam.
-         Siema. Siadajcie. – powiedziała zadowolona Kasia.
-         Co tam porabiacie ślicznotki? – zapytał Damian.
-         Leżymy i myślimy, a co chcecie się dołączyć? – powiedziała Kaśka.
-         Jasne. – powiedzieli wszyscy razem i usiedli koło nas.
-         Co tam powiesz Paola? Długo Cię nie było. Kosmici Cię porwali czy co? – powiedział roześmiany Grzegorz.
-         Odwal się. – powiedziałam oburzona.
-         Dobra, dobra. – rzekł.
Kolejne lekcje minęły mi ekspresowo. Każda z nich, jak zawsze miło spędzona.
                  Gdy byłam już po wszystkich, udałam się do gabinetu dyrektora, który chciał ze mną pogadać.
-         Dzień dobry. Już jestem. Miał Pan ze mną porozmawiać z tego, co pamiętam. – powiedziałam.
-         Tak, tak. Siadaj. A więc, tak jak mówiłem wiem wszystko. – rzekł.
-         To znaczy? – zapytałam.
-         Wiem o Twoim porwaniu. Jeden ze wspólników Octavia zmiękł i zaczął gadać. Dziś nad ranem policja złapała Octavia, gdy wsiadał do samolotu. Nie martw się nic Ci już nie zrobi. Czekają go długie lata w więzieniu. – mówił dyrektor.
-         Kto był jego wspólnikiem? – mówiłam szybko.
-         To był Artur – nasz woźny. Z tego co słyszałem policja zmieniła zamki w Twoim domu i musisz odebrać nowe klucze z komisariatu. Nie będę Cię, więc zatrzymywał. Leć już.. – oznajmił Robert.
-         Nie wierze. Dziękuje za informacje. Do widzenia. – powiedziałam i wyszłam z gabinetu.
            Gdy opuściłam szkołę udałam się po zakupy do pobliskiego supermarketu, a następnie poszłam na komisariat. Już przy samym wejściu zostałam szybko rozpoznana przez pracujących tu policjantów. Przywitali się serdecznie i zaprowadzili do swojego przełożonego. 
-----------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam za tak długą nieobecność... :/
+ Rozdział dedykuje mojej koleżance Karolinie :D 
Do następnego ;*

*ZABRANIAM KOPIOWANIA TREŚCI
Petty P. 

6 paź 2015

ROZDZIAŁ 19

~~ Oczami Paoli~~

                  Jadąc samochodem z Alex’em nie mogłam powstrzymać łez. Alex zamiast panować nad kierownicą, cały czas patrzał na mnie.
W końcu po dłuższym czasie, dojechaliśmy do jego domu. Wziął moje rzeczy i zaniósł je do środka.
Po chwili wrócił po mnie.
-         Chodź. Idziemy do domu. – wziął mnie za rękę i poprowadził do budynku.
-         Dziękuję. – powiedziałam i przytuliłam się do mężczyzny, gdy weszliśmy do środka.
-         Nie ma za co. Chodź na górę. Pokażę Ci Twój pokój. -  powiedział i oboje ruszyliśmy schodami w górę.
Gdy byliśmy już na górze Alex rozścielił mi łóżko i wskazał łazienkę. Po jego wyjściu wzięłam orzeźwiający prysznic, przebrałam się w moją pastelową piżamę i poszłam spać.
                  Następnego dnia obudziłam się wcześnie rano. Alex zapewne jeszcze spał, gdyż z zewnątrz nie dochodziły żadne dźwięki. Postanowiłam zejść z łóżka i udać się na dół do kuchni.
W pomieszczeniu na ścianie ujrzałam zegarek, a na nim godzinę 6:54. Z racji, iż był to poniedziałek, a ja miałam na ósmą na uczelnie, zaczęłam szykować dla nas śniadanie. Niestety żadna, specjalna potrawa nie przychodziła mi do głowy, więc zrobiłam zwykłe naleśniki.
                  W chwili, gdy smażyłam ostatniego, usłyszałam delikatne tupanie na schodach. Po chwili w kuchni pojawił się Alex. Ustał w drzwiach i zaczął przecierać swoje zaspane oczy.
-         Dzień dobry. – powiedziałam i uśmiechnęłam się promiennie.
-         Dzień dobry. – odrzekł i usiadł przy stole.
-         Ktoś tu chyba dzisiaj wstał lewą nogą... – powiedziałam i nałożyłam ostatniego naleśnika na talerz.
-         Ehh...nie wyspałem się. – powiedział.
-         Jak przykro. No dobrze, to skoro już wstałeś, to powinieneś zjeść śniadanie. Starałam się, jak mogłam. Mam nadzieję, że będzie Ci smakować. – powiedziałam i usiadłam naprzeciwko Alex’a.
-         Psepysne... – powiedział z naleśnikiem w buzi.
-         Dziękuję.-  powiedziałam i zaśmiałam się.
            Gdy skończyliśmy jeść śniadanie poszliśmy się ubrać. Po około półgodzinnych przygotowaniach, wreszcie wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w kierunku naszych celów. Na początku Alex zawiózł mnie na studia, a po tym sam pojechał do pracy.
----------------------------------------------------------------------------------------
Bardzo przepraszam, że rozdziały tak rzadko są dodawane, ale szkoła, szkoła i jeszcze raz szkoła... ;-;
I przepraszam, że rozdział taki krótki :D 
+ dedykuje go wszystkim moim czytelnikom :)
Do następnego ;*

*ZABRANIAM KOPIOWANIA TREŚCI
Petty P.