31 sie 2015

ROZDZIAŁ 7

~~ Oczami Oliviera ~~

                        Gdy wróciłem do swojej kajuty myślałem o dzisiejszym dniu i o Paoli. Z uśmiechem na twarzy wspominam, jak staliśmy przytuleni, oglądając zachód słońca. I gdy nasze spojrzenia się spotkały.
Niestety szybko przypomniałem sobie o swojej dziewczynie, więc zostawiłem Paolę samą w pokoju. Nie mogę przecież mieć dwóch dziewczyn, ale Paola...ona jest wyjątkowa. Zakochałem się od pierwszego wejrzenia. Ale czy ona czuje to samo co ja?! Tak bardzo chciałbym teraz być przy niej, przytulać ją i całować.
-         Ogarnij się Olivier, ogarnij. – biłem się po głowie. – przecież to nienormalne. – mówiłem do siebie dalej.
Nagle do mojego pokoju wszedł dziadek.
-         Co się dzieje Oluś? – zapytał.
-         Nic... – powiedziałem.
-         Przecież widzę, że coś Cię gnębi. Mnie nie oszukasz. Powiedz, będzie Ci od razu lżej. Nikomu nie powiem. – mówił dziadek.
-         Chodzi o Paolę... – zacząłem, a dziadek nie dał mi skończyć.
-         Tak myślałem. Podoba Ci się? – zapytał.
-         I to jak. Nie mogę przestać o niej myśleć. Znamy się niecały dzień, a już czuję, że ją kocham. Tylko nie wiem, czy ona czuje to co ja... – gdy skończyłem mówić na mojej twarzy pojawił się smutek.
-         Nie martw się Oluś. Jeśli nawet nie czuje nic do Ciebie teraz, to w końcu z pewnością zacznie. Spędzicie na tym statku wspólnie cały tydzień, więc nie możesz zmarnować tej szansy i musisz walczyć o swoje uczucia. Ja też kiedyś byłem w takiej sytuacji co Ty, gdy poznałem Twoją babcię. Wiedziałem, że ją kocham i chcę z nią być, więc posłuchałem głosu serca i zawalczyłem o jej uczucia. I było warto. Ale teraz niestety już jej przy mnie nie ma... odebrał mi ją ten wstrętny rak. Ehh... – powiedział. Z jego oczu popłynęła pojedyncza łza. Szybko ją otarł, bym nie zauważył.
-         Nie płacz dziadku. Kiedyś znów się spotkacie. – powiedziałem i uściskałem dziadka.
-         Idź już spać wnuczku kochany. Dobranoc. Kolorowych snów o tej Twojej ukochanej. – powiedział i się uśmiechnął.
-         Mam nadzieję, że będą kolorowe. – rzekłem.
-         Wkrótce i rzeczywistość też będzie kolorowa. Uwierz w siebie i walcz. – powiedział i wyszedł.

Długo siedziałem i myślałem o tym, co powiedział mi dziadek. Nie wiem, czy ma rację, ale w końcu przeżył swe lata i zna się trochę na życiu. Postaram się zbliżyć do Paoli. Pragnę tego, jak nigdy. Tylko, że mam dziewczynę... . Co zrobię jeśli z Paolą mi się uda?  Przecież nie mogę zostawić Żanet samej. Ona też nie jest mi obojętna. Ehh... To życie jest okropne. Stawia nam tyle wyborów. 
----------------------------------------------------------------------------------
Tak, więc jest rozdział siódmy. Jeśli mi się uda to jutro wstawię ósmy. 
Mam nadzieję, że się spodoba :) 
Do następnego ;*

P.S. Powodzenia w nowym roku szkolnym dla tych, co jeszcze się kształcą :D

*ZABRANIAM KOPIOWANIA TREŚCI
Petty P. 

28 sie 2015

ROZDZIAŁ 6

Leżałam z zamkniętymi oczami, gdy nagle na swoim ramieniu poczułam czyjś oddech. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Oliviera.
-         Przepraszam, obudziłem Cię. – powiedział speszony.
-         Nie, nie spałam. A co tu tak w ogóle robisz? – zapytałam.
-         Za chwilę będzie noc i pomyślałem, że zabiorę Cię, aby pokazać Ci zachód słońca. Oczywiście nie nalegam. Jeśli nie chcesz nie musisz iść. – powiedział na wdechu.
-         Jasne, że chcę. Cieszę się, że o mnie nie zapomniałeś i przyszedłeś tu. – oznajmiłam i uśmiechnęłam się do Oliviera.
-         Więc chodźmy, bo nie zdążymy. – powiedział.
Złapał mnie za rękę i oboje wybiegliśmy z mojej kabiny. Dostaliśmy się na sam dziób statku. Widok był niesamowity.
-         Jak Ci się podoba? – zapytał mnie Oli.
-         Jest cudownie. – powiedziałam, a w moich oczach pojawiły się łzy, ale szczęścia.
-         Nie płacz. – powiedział Olivier i objął mnie ramieniem.
-         Dziękuję. – powiedziałam i wtuliłam się w niego.
-         Nie ma za co. – odpowiedział.
Staliśmy dłuższy czas wtuleni w siebie i oglądaliśmy piękny zachód słońca.
-         No i koniec. Trzeba znów czekać cały dzień na kolejny. – westchnął Olivier.
-         Ale warto czekać. – powiedziałam i odsunęłam się od Oliego, przesyłając mu słodki uśmiech.
-         Tak... . Chodźmy już. Zimno się robi. – powiedział i odwzajemnił mój uśmiech.
Odprowadził mnie do kabiny i usiadł wraz ze mną na skraju łóżku. Długo patrzył w moje oczy, a ja w jego. Po chwili powiedział:
-         Cieszę się, że pojawiłaś się na naszym statku.
-         Ja też się z tego powodu bardzo cieszę. Na lepszych ludzi, niż Wy nie mogłam trafić.
-         Postaramy się oto, abyś ten rejs wspominała długo i mile.
-         Dziękuję. – powiedziałam i uśmiechnęłam się.
Olivier również się uśmiechnął i szybkim krokiem ruszył w stronę drzwi.
-         Już idziesz? – zapytałam.
-         Tak. – odpowiedział.
-         Olivier? – znów zapytałam.
-         Słucham? – zapytał z uśmiechem na twarzy.
-         Czy obudzisz mnie jutro wcześniej, abym mogła obejrzeć wschód słońca? – zapytałam.
-         Jak sobie życzysz.– odpowiedział i opuścił moją kabinę.
Leżałam na łóżku i myślałam o dzisiejszym wieczorze spędzonym z Olivierem. Jeszcze nigdy w życiu nic nie sprawiło mi tak ogromnej radości, jak oglądanie zachodu słońca z osobą, która się o mnie troszczy.  Chyba się w nim zakochałam. 
-------------------------------------------------------------------------------------
Tak, więc oto jest rozdział szósty :) 
Mam nadzieję, że spodoba się... 
Następny rozdział pojawi się w poniedziałek. Natomiast następne będą pojawiać się co 2-3 dni ze względu na szkołę ;//// 
Miłego czytania ;D
Do następnego ;*

*ZABRANIAM KOPIOWANIA TREŚCI
Petty P. 

27 sie 2015

ROZDZIAŁ 5

                       Gdy spałam miałam sen. Śniło mi się, że Octavio zaczął mnie szukać. Specjalnie przyleciał do Polski, aby znów mnie zabrać do siebie na wyspę.
Szarpał się ze mną. Krzyczałam i prosiłam, żeby zostawił mnie w spokoju, ale on nie chciał.
Nagle się obudziłam i zaczęłam z przerażenia płakać. Przy swoim łóżku zobaczyłam kapitana i Oliviera. Patrzyli na mnie z przejęciem w oczach.
-         Nareszcie się obudziłaś. Zapraszam na obiad. – powiedział kapitan Smith.
-         Nie jestem głodna. Ale dziękuję. – odpowiedziałam zachrypniętym głosem.
-         Nie ma takiej mowy. Albo pójdziesz sama po dobroci, albo na siłę Cię zaprowadzę. – powiedział kapitan. A po jego wyrazie twarzy widać było, że mówi poważnie.
-         Pójdę sama. – rzuciłam.
Z wielkim trudem zeszłam z łóżka i udałam się za Olivierem i jego dziadkiem. Długo błąkaliśmy się korytarzami. 
Wreszcie doszliśmy. Sala , w której spożywany jest posiłek jest bardzo duża i kolorowa. Na ścianach wisi wiele obrazów związanych z podróżami morskimi. W głębi pomieszczenia stoi olbrzymi stół, a wokół niego dużo krzeseł.
-         Proszę kochanie oto Twoja porcja. – powiedziała pani kucharka.
-         Dziękuję. – odpowiedziałam i uśmiechnęłam się.
-         Smacznego życzę państwu. – powiedziała do nas wszystkich i udała się do kuchni.
Siedziałam i spożywałam obiad. Każdy jego kęs z ledwością przechodził mi przez gardło. Nie ciężko było to zauważyć.
-         Nie smakuje Ci? – zapytał mnie kapitan.
-         Smakuje, ale jakoś nie mam ochoty nic jeść. – oznajmiłam.
-         Jeśli nie zjesz nasza najlepsza i najukochańsza kucharka pani Krysia obrazi się. Jej dania są bardzo pyszne. Będziesz później żałować. – dorzucił Olivier.
-         Tak, są pyszne, ale nie jestem głodna. – powiedziałam.
-         Żałuj. – powiedział Oli.
Na jego kolejną wypowiedź nie miałam już odpowiedzi. Zaczęłam jeść obiad, gdyż  jego słowa bardzo mnie przejęły. Ehh...co ja gadam. To nie prawda.
                     Po zjedzonym obiedzie, wróciłam do swojej kabiny i położyłam się na łóżku, aby odpocząć. Jeszcze nigdy, tak bardzo nie zmęczyłam się, jedząc obiad. 
-----------------------------------------------------------------------------------
Zapraszam do czytania ;) Mam nadzieję, że się spodoba :D 
Do następnego ;*

*ZABRANIAM KOPIOWANIA TREŚCI
Petty P. 

26 sie 2015

ROZDZIAŁ 4

                       Do kabiny wszedł kapitan, a za nim młody, przystojny mężczyzna. Był bardzo wysoki. Miał grube, dłuższe, czarne włosy, ciemną karnację i błyszczące, piwne oczy, które od razu przykuły moją uwagę.
-         Przedstawiam Ci Oliviera. Zajmie się on Tobą przez najbliższy tydzień. Mam nadzieję, że się polubicie. – powiedział kapitan Smith.
-         Przez tydzień? Jak to? – zapytałam zdziwiona.
-         Tak przez tydzień. Przecież tyle trwa rejs. Miejsce, w którym Ty się znalazłaś jest bardzo daleko od Polski. Myślę, że tyle wytrzymasz. – rzekł kapitan i uśmiechnął się życzliwie.
-         Mam nadzieję. – również odpowiedziałam mu uśmiechem.
-         No dobrze, a teraz idź z Olivierem. Pokaże Ci Twoją kabinę. – powiedział.
-         Oczywiście. Jeszcze raz dziękuję. – powiedziałam i wyszłam wraz z nieznajomym chłopakiem.
Długo szliśmy korytarzami statku. W końcu doszliśmy do mojej kabiny. Znajdowała się ona w części przeznaczonej dla personelu. Bynajmniej tyle zdołałam dowiedzieć się od mojego towarzysza.
Olivier otworzył mi drzwi i pokazał ręką, że mogę wejść.
-         To będzie Twój pokój. – powiedział.
-         Jest śliczny. – odpowiedziałam.
-         Tak zgadza się. Wszystkie pokoje na tym statku są piękne. Twój pokój owszem jest dla personelu, ale nawet te są dobrze przyrządzane z myślą o pracownikach. – rzekł.
-         Czyli między innymi z myślą o Tobie. A tak w ogóle, czym się zajmujesz na tym statku? – zapytałam zaciekawiona.
-         Tak szczerze? – odpowiedział mi pytaniem na pytanie.
-         Mhm. – burknęłam.
-         No to niczym. – odpowiedział i się uśmiechnął.
-         Jak to niczym? Chyba masz jakieś zajęcie... . W końcu za coś muszą Ci płacić.– powiedziałam.
-         Nie mam żadnego. Ja tylko podróżuję z moim dziadkiem. Od małego uwielbiałem rejsy statkiem. Na morzu i oceanie zawsze jest spokój. Wieje delikatny i pachnący wiatr. Można odpocząć i się zrelaksować. Najlepszą rzeczą, jaka w tym wszystkim jest to wschody i zachody słońca. – oznajmił.
-         Zazdroszczę Ci. – powiedziałam.
-         Czego? – zapytał.
-         Ty nie jesteś na tym statku sam. Masz dziadka. A ja sama tkwie daleko od domu. – powiedziałam, a z moich oczu poleciały pojedyncze łzy.
-         Nie płacz. Powiedz mi, jak to się w ogóle stało, że się tu znalazłaś? – zapytał.
-         Gdybym sama wiedziała. Jedyne co się dowiedziałam to to, że zostałam porwana przez mężczyznę, który się we mnie zadłużył. – powiedziałam.
-         No nieźle. Jak można porwać kogoś tylko, dlatego, że się ma się bzika na jego punkcie?! – rzekł.
-         Daj spokój. – powiedziałam i położyłam się na łóżku. Z moich oczu zaczęły lecieć słone łzy. Poczułam, jak Olivier głaszcze mnie po ramieniu.
-         Nie płacz. Nie warto. – pocieszał mnie.
-         Nie mogę. Muszę to wszystko z siebie wyrzucić. Tak bardzo chciałabym być blisko osób, które mnie wesprą. – powiedziałam, a łez zaczęło lecieć więcej.
-         Zobacz teraz znasz mnie. Obiecuję, że zajmę się Tobą przez cały ten tydzień. Nie spuszczę Cię z oka, ani na chwilę. Gdy wrócisz do domu wspomnisz tylko dobre chwile, które spędzisz ze mną. Te złe pójdą w niepamięć. – powiedział.
-         Dziękuję... – rzekłam.
-         Nie masz za co. – powiedział.
-         Oczywiście, że mam. Gdybyś nie Ty pewnie leżałabym teraz w kałuży łez, a tak chociaż na chwilę mogę przestać płakać. – oznajmiłam.
-         Takie fajny dziewczyny, jak Ty nie powinny płakać. – rzekł.
-         Ty też jesteś fajny. – odpowiedziałam i poklepałam go po ramieniu.
-         Zostawię Cię już żebyś mogła się zdrzemnąć. Pewnie jesteś zmęczona. Obudzę Cię jak będzie gotowy obiad. – powiedział.
-         Okej. Dziękuję. – odpowiedziałam.
Chłopak skierował się do drzwi i wyszedł. Długo leżałam i myślałam o mojej rozmowie z nowym kolegą. Olivier to fajny chłopak. Chyba go polubiłam. Mam nadzieję, że on mnie też. Liczę na to, że miło spędzę czas na tym statku w jego towarzystwie. 
-----------------------------------------------------------------------------------
Tak, więc oto jest rozdział czwarty :) Mam nadzieję, że spodoba Wam się. 
Chciałabym go zadedykować wszystkim moim czytelnikom :* 
Jeszcze kilka informacji: 
Od 2 września rozdziały będą dodawane co 2-3 dni ze względu na szkołę... ;-;
Do następnego ;) 

*ZABRANIAM KOPIOWANIA TREŚCI
Petty P. 

25 sie 2015

ROZDZIAŁ 3

                        Dziś wstałam jeszcze wcześniej, niż wstawałam przez ostatnich kilka dni. Pobolewała mnie głowa, ale postanowiłam podnieść się z łóżka. Przeszukałam szafę, aby znaleźć coś czystego, co mogę na siebie założyć. Jedynymi odpowiadającymi mi ubraniami, które znalazłam były jasne, podziurawione dżinsy, biała koszula z falbankami na krótki rękaw oraz śliczne, granatowe balerinki. Szybko włożyłam je na siebie i ruszyłam w stronę drzwi.
Gdy wychodziłam z pokoju spostrzegłam, że przy drzwiach nie ma strażników. Zapewne była to sprawka Makarego – służącego, który powiedział mi, że dziś odpływa statek do Polski. Bardzo się ucieszyłam, gdyż miałam teraz drogę wolną i mogłam bez przeszkód wymknąć się z budynku. Zaczęłam iść szybko, rozglądając się na boki w poszukiwaniu wyjścia.
Po kilkunastu minutach chodzenia w kółko, w końcu je znalazłam. Były bardzo ogromne. Postanowiłam nimi wyjść. Niestety były zamknięte. Szarpałam je cały czas, gdyż myślałam, że może jednak się otworzą, lecz bez skutku. Poszłam, więc do jadalni, w której wczoraj była kolacja. Weszłam do kuchni znajdującej się za drzwiami obok, wzięłam bułkę i kawałek szynki, aby nie być głodna. Wychodząc z niej zauważyłam duże okno na taras.  Podeszłam i przekręciłam klamkę. Udało mi się je otworzyć. Szybkim krokiem wyszłam na zewnątrz.
Przede mną znajdował się piękny i długi ogród z wieloma kolorowymi kwiatami i wąskimi ścieżkami. Zaczęłam biec w stronę lasu znajdującego się po mojej prawej stronie. Przedzierałam się przez niego dłuższy czas, aż w końcu z niego wyszłam. Moim oczom ukazał się ocean. Widziałam go pierwszy raz w życiu. Byłam bardzo zachwycona. Piasek leżący na plaży gładził moje stopy. Rozejrzałam się wokół w poszukiwaniu jakiejkolwiek drogi ucieczki. Bez skutku. Zawiedziona usiadłam na brzegu.
Długi czas patrzałam w horyzont i wypatrywałam statku, lecz żaden się nie pojawiał. Zmęczona usnęłam.
                        Ze snu wyrwał mnie głośny dźwięk. Był to statek, który płynął w moją stronę. Od razu zerwałam się z ziemi. Myślałam „ Co za szczęście !”. Czekałam, aż przypłynie. W mojej głowie nie było już żadnych innych myśli, jak ta, aby wydostać się wreszcie z tej wyspy.
Statek wreszcie dopłynął. Piersi ludzie zaczęli opuszczać go. Gdy wejście na pokład zwolniło się, postanowiłam wejść.
Długo szukałam kapitana statku, aż w końcu pewna miła kobieta pokazała mi kajutę, w której urzęduje.
-         Proszę. – usłyszałam zza drzwi.
-         Dzień dobry. – powiedziałam po wejściu do pokoiku.
-         Ahoj! W czym mogę pomóc ? – zapytał.
-         Nazywam się Paola. Pochodzę z Polski. Zostałam porwana...iii... – nagle zadrżał mi głos, a z oczu popłynęły łzy.
-         No już kochanie nie płacz. Mów co się dzieje. – powiedział kapitan, wstając z krzesła.
-         Ja chciałabym wrócić do siebie do Polski. Tylko, że nie mam pieniędzy na rejs. Czy mogłabym popłynąć pańskim statkiem, a w Polsce zapłaciłabym panu?  Proszę. Niech mi pan pomoże. Ja tu nie mogę zostać. – mówiłam przez łzy.
-         Już, już nie denerwuj się. Oczywiście, że Cię wezmę ze sobą. Zaraz przydzielę do Ciebie kogoś żeby się Tobą zajął. Koszty rejsu omówimy na miejscu.
-         Dziękuje ! Jest pan moim wybawcą. Nie wiem, jak się panu odwdzięczę. – szczęśliwa podbiegłam do kapitana i przytuliłam go.
Był to starszy mężczyzna z siwą brodą. Miał oczy błękitne, jak ocean. Jego wyraz twarzy był bardzo życzliwy.
-         No dobrze. Usiądź, więc przy oknie, a ja zaraz kogoś zawołam do Ciebie. – powiedział, wskazał mi miejsce i wyszedł.
-    Dziękuję. – szczęśliwa usiadłam na krześle i czekałam na przyjście mojego wybawcy. 
------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam za to, że nie wstawiłam rozdziału wczoraj, tak, jak pisałam. Niestety miałam trudny dzień.
Dziękuje Yaśminie De za dedykację. :* 
Zapraszam do czytania :) 

* ZABRANIAM KOPIOWANIA TREŚCI
Petty P. 

21 sie 2015

ROZDZIAŁ 2

Kilka godzin później obudziło mnie głośne pukanie do drzwi. Byłam tak zmęczona, że nie miałam siły podnieść się z łóżka.
Po dłuższym waleniu w drzwi do pokoju wszedł mężczyzna ubrany w garnitur. Wyglądał na około czterdzieści lat. Podszedł do szafy stojącej przy moim łóżku, otworzył ją i zaczął coś szukać. Gdy w końcu znalazł to co chciał, powiedział :
-         Panno Paolo, proszę wstać i ubrać się. Musimy iść na kolację.
-         Ale ja jestem ubrana. – wybełkotałam.
-         Kazano mi panią ubrać w suknie. Proszę nie stawiać oporu. – oznajmił.
-         Nie mam siły, jestem zmęczona. Czy naprawdę muszę ubierać się w te ubrania i iść na jakąś kolację ? – zapytałam.
-         Owszem. To bardzo ważne. Mają dla pani ważne informacje. – powiedział.
-         No dobrze... – z wielkim trudem wstałam z łóżka i udałam się w stronę mężczyzny.
Trzymał on w ręku piękna, długą i granatową sukienkę. Na podłodze stały granatowe z diamencikami, idealnie dopasowane buty. Bardzo się cieszyłam, że to ubranie jest dla mnie. Poczęłam szybko je nakładać. Gdy się ubrałam, jegomość zaczął prowadzić mnie do jadalni.
Nagle doszliśmy do pięknych i ogromnych drzwi. Przy nich również stało dwóch strażników. Jeden z nich otworzył nam je, abyśmy mogli wejść.  Ku mojemu zdziwieniu na drugim końcu stołu siedział Octavio. W pobliżu nie było nikogo więcej.
-         Życzę miłej kolacji. – usłyszałam słowa mężczyzny, który wyszedł za drzwi.
Spojrzałam na Octavia. Trzymał on w ręce kielich z czerwonym winem i patrzał na mnie z uśmiechem. Postanowiłam usiąść przy nim. Gdy siadałam wstał i dosunął mi krzesło. Zaczęłam kolację od napicia się czystej wody i niestety na tym skończyłam. Siedząc przy stole rozmyślałam o tym, w jaki sposób wrócić do domu.
Nagle poczułam czyjś dotyk na mojej dłoni. To był Octavio. Patrzał mi prosto w oczy. Zaczął gładzić moją rękę i całować. Nie rozumiałam o co chodzi. Patrzałam na niego z zapytaniem. Niestety nic nie mogłam odczytać.
-         Wreszcie Cię mam. Taką całą, piękną, jedyną w swym rodzaju. Jesteś teraz już tylko moja. – nie rozumiałam tego co mówi do mnie. – będziemy wspaniałą parą. Ty i ja. – dodał.
-         Słucham? Nie rozumiem o czym do mnie mówisz... – oznajmiłam.
-         Kochanie nie znalazłaś się tu przez przypadek. Wszystko było dobrze zaplanowane. Gdy dowiedziałem się, że będziesz studiować poza miastem, od razu obmyśliłem plan, jak Cię zdobyć. Czy nie pamiętasz tej dyskoteki z przyjaciółmi w pubie za rogiem ostatniej nocy? Odprowadziłem Cię do domu. Chciałaś się napić wody, a ja dorzuciłem Ci tabletek nasennych. Zabrałem Cię do siebie na wyspę. Specjalnie ją kupiłem i urządziłem dla nas dwojga. Szalałem za Tobą już od czasu kiedy zjawiłaś się w gimnazjum. Dniami i nocami myślałem, o tym, jak Cię mieć dla siebie i tylko dla siebie na wyłączność. I w końcu mi się udało. Teraz, gdy wszystko już wiesz nie mogę Ci pozwolić opuścić wyspy. Kocham Cię do szaleństwa i zrobię wszystko byś za mnie wyszła. Nawet jeśli nie będziesz chciała, nie wypuszczę Cię, bo tak bardzo Cię  kocham. Będziesz moją księżniczką, a ja Twym księciem. – powiedział.
-         Oszalałeś! Ty oszalałeś! Nie można mieć kogoś tylko dla siebie. Człowiek nie jest niczyją własnością. – krzyczałam ze strachu.
-         Ale kochanie! – mówił.
-         Nic do mnie już nie mów. Daj mi spokój. Jesteś wariatem chorym psychicznie! – krzyknęłam, wyrywając swą rękę spod jego i uciekając do pokoju.
Gdy wreszcie wbiegłam do pokoju, zakluczyłam drzwi i z płaczem rzuciłam się na łóżko. Nie mogłam uwierzyć w to, że osoba, która kiedyś mnie zauroczyła jest takim draniem. Pozbawił mnie wolności tylko po to, aby mieć mnie na wyłączność. Nigdy mu tego nie wybaczę.

Leżąc na łożu postanowiłam, jak najszybszym statkiem odpłynąć z wyspy, ale za nim to zrobię muszę wiedzieć kiedy jest rejs. Jego działania na pewno nie ujdą mu na sucho. Oj nie! 
-------------------------------------------------------------------------------------
Tak, więc mamy już rozdział 2. Mam nadzieję, że Wam się spodoba.
Kolejny rozdział pojawi się dopiero w poniedziałek.
Pozdrawiam ;)

* ZABRANIAM  KOPIOWANIA TREŚCI
Petty P. 

20 sie 2015

ROZDZIAŁ 1

            Przy wejściu do pokoju stało dwóch strażników. Gdy ich zobaczyłam – zlękłam się i poczęłam pędem iść w stronę długiego, wąskiego korytarza. Zaczęli kroczyć za mną. Moje serce zaczęło walić jak szalone. Nie wiedziałam co się dzieje, więc przyspieszyłam. Na końcu korytarza skręciłam w prawo. Nie był to koniec wędrówki. Korytarzy jest tu „od groma”.  Biegłam jeszcze dłuższą chwilę. Nareszcie znalazłam z nich wyjście. Odwróciłam się do tyłu by sprawdzić czy uwolniłam się od strażników. Przez moja nieuwagę wpadłam na kogoś. Omal, co nie przewróciłam się, ale na szczęście ta osoba złapała mnie.
-         Nic Ci się nie stało ? – zapytał.
-         Nie nic, nic. – odpowiedziałam.
I wtedy spojrzałam mu w twarz. Mężczyzna wyglądał identycznie, jak chłopak, w którym się kiedyś kochałam. Tak, to był wspaniały chłopak. Poznałam go, gdy kończył podstawówkę. Naszą znajomość rozwinęliśmy w gimnazjum, zaczynając i kończąc na spojrzeniach. 
                         Postanowiłam się przywitać.
-         Przepraszam, że na Ciebie wpadłam. A tak w ogóle, to jestem Paola.  – oznajmiłam.
-         Nic się nie stało. Ja jestem Octavio. Miło mi Cię oczywiście poznać. – odpowiedział mi. 
Teraz byłam już w stu procentach pewna, że to był on. Ten sam wygląd, ten sam głos i imię. Z początku pomyślałam, że to niemożliwe, ale przecież cuda się zdarzają.
-         Halo...Paola... – z zamyślenia wyrwał mnie Octavio.
-         Tak ? – zapytałam.
-         O czym myślałaś ? – odpowiedział mi pytaniem na pytanie.
-         Bardzo mi kogoś przypominasz... – oznajmiłam.
-         Tak ? A kogo takiego ? – zapytał Octavio.
-         Pewnego chłopaka z gimnazjum. Miał on na imię Octavio, miał włosy koloru ciemny blond, zielone oczy, był bardzo wysoki i oczywiście wysportowany. A jak tak przyjrzeć się Tobie, to można stwierdzić, że jesteś jego kopią. – wszystko, to opowiadałam mu tak spokojnie i z zawzięciem.
-         Chyba kojarzę tego koleszke. – oznajmił.
-         Taak ? A skąd ? – zapytałam z zaciekawieniem.
-         A stąd, że... – zaczynał mówić, ale ja nie dałam  mu dokończyć.
-         Czekaj, czekaj ! Nic nie mów. Niech zgadnę...to Ty ? – zapytałam z zachwytem w głosie.
-         Oh, nie. Odkryłaś moją tożsamość. A chciałem pozostać incognito. – powiedział ze śmiechem.
-         Tak mi przykro. Ale znając mnie i tak prędzej czy później bym się dowiedziała kim jesteś. – orzekłam.
-         O Ty spryciulo ! – krzyknął, a jego głos rozniósł się na cały budynek.
Dłuższą chwilę staliśmy bez słowa i patrzyliśmy sobie w oczy. Ta cisza ciągnęła się nieubłaganie długo, więc postanowiłam ją przerwać.
-         Słuchaj. Mam pytanie, bo jest taki problem. Ja nie wiem, jak to się stało, ale wydaję mi się, że nigdy wcześniej tu nie byłam. Bardzo mi zależy na tym, by wrócić do domu. Tylko potrzebuje osoby, która pomoże mi się stąd wydostać i pomyślałam, że możesz to być Ty. – powiedziałam.
-         No widzisz, ale jakby Ci to powiedzieć... – zaczął.
-         Mów śmiało. – powiedziałam.
-         Stąd nie można się wydostać. Jesteś na wyspie, która otoczona jest dookoła wodą. Jedyną drogą ucieczki jest lot samolotem, ale one niestety tu nie przylatują. Poleciłbym Ci rejs statkiem, tylko, że statki przypływają tu o drugiej nad ranem i odpływają godzinę później. Oczywiście nie odbywa się to codziennie. Najczęściej dwa razy w miesiącu. – powiedział ze spokojem w głosie.
-         Ty chyba sobie żartujesz ! To, co ja teraz zrobię? Nawet nie wiem jak się tu znalazłam i na dodatek nie mogę się stąd wydostać?! – mówiłam ze łzami w oczach.
-         Nie denerwuj się. Wszystko da się wyjaśnić. – spojrzał na zegarek. – ja muszę już iść praca mnie wzywa. Do zobaczenia na kolacji. – powiedział i odszedł machając mi na pożegnanie. Nie zdążyłam się nawet zapytać go, gdzie odbędzie się kolacja.

Zła i smutna wróciłam do pokoju, w którym się obudziłam. Leżałam na łóżku, ciągle płacząc. Czekałam, aż ktoś przyjdzie i przyniesie mi jakiekolwiek informacje. Niestety się nie doczekałam żadnych odwiedzin i zmęczona przeżyciami poszłam spać. 

---------------------------------------------------------------------------
Dziękuję za miłe komentarze pod ostatnim postem :D 
Liczę na to, że rozdział 1 spodoba Wam się :)
Do usłyszenia ;*

* ZABRANIAM KOPIOWANIA TREŚCI
Petty P. 

19 sie 2015

PROLOG

                        Obudziłam się wcześnie rano z wielkim bólem głowy. Zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu. Nie wiedziałam gdzie jestem. To nie było miejsce, które ostatni raz widziałam i w którym byłam. Zaczęłam panikować. Łzy napływały mi do oczu, nogi miałam, jak z waty. Cały obraz w jednej chwili znikł mi z pola widzenia. Ostatnimi pozostałościami sił usiadłam na skraju łóżka i rozejrzałam się wokół. Łoże było ogromne, leżało na nim mnóstwo kolorowych poduszek i koców, u góry znajdował się piękny, jedwabny baldachim. Oniemiałam z wrażenia. Z jego lewej strony znajdowało się duże okno z siedziskiem, zaś z prawej gigantyczna szafa. Naprzeciwko łoża znajdowała się niewielka komoda, toaletka i przepiękne lustro. Wszystko było cudowne, ale nieznajome. Otarłam łzy i postanowiłam zejść z łóżka, aby udać się na zwiady. Wyszłam potężnymi drewnianymi drzwiami, z mosiężnymi okuciami. To co zobaczyłam przeraziło mnie... 


-------------------------------------------------------------------------------------
Tak, więc oto jest i prolog. Zachęcam do czytania :)
Do następnego ;*

* Zakazuje kopiowania treści. 
Petty P. 

POWITANIE ;)

Cześć :D
Właśnie dziś założyłam pierwszego w swoim życiu bloga. Zabierałam się do tej czynności od jakichś dwóch miesięcy. A wszystko to z tego powodu, że bałam się akceptacji czytelników. W końcu po namowie kilku koleżanek i mamy (którym za to bardzo dziękuję) udało mi się przełamać strach i utworzyć tego oto bloga. Wygląd jego nie jest oszałamiający, ale tak już bywa, gdy ktoś jest kiepski w takich sprawach.
A, więc skoro już tu jestem to napiszę Wam coś o sobie. Niestety nie jestem zbyt dobra w tym, by opisać siebie, ale postaram się dla Was to zrobić.
Tak, więc nazywam się Patrycja i mam 15 lat. Mieszkam w Polsce. Idę po wakacjach do ostatniej klasy gimnazjum. Interesuję się grą na gitarze, harcerstwem i od pewnego czasu czytaniem książek. I to chyba byłoby na tyle... :/ :)
A teraz zdradzę Wam co będzie na moim blogu...
OPOWIADANIE (tadam tadam tadaaaaaam) :D

Opowiadanie, które będę tu zamieszczać co 2-3 dni piszę już od 25 maja br. Liczy ono dopiero niespełna 30 rozdziałów. Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu i z chęcią będziecie je czytać. Oczywiście liczę na to, że każdy czytelnik zostawi po sobie komentarz. Nie obrażę się jeśli Wam się nie spodoba...w końcu każdy ma inny gust.

Do usłyszenia ;)
Petty P.