27 paź 2015

ROZDZIAŁ 24

Następnego dnia wstałam wcześnie rano, wzięłam prysznic, zjadłam śniadanie i wyszłam z domu. W drodze na uczelnie, wstąpiłam do pobliskiego sklepu, by kupić coś do picia. Niestety spotkałam tam swojego nowego nauczyciela od matematyki, na którego widok ślinią się wszystkie laski w szkole, w tym oczywiście moja przyjaciółka Kasia. Stojąc przy kasie, trzymałam rękę na taśmie. Oczywiście mój nauczyciel musiał podejść do tej samej kasy, co ja. Kładąc swoje zakupy, delikatnie musnął palcami moją dłoń. Odsunęłam ją, jak poparzona.
-         Oj, przepraszam. Nie chciałem. – powiedział.
-         Jasne. Nic się nie stało. – odpowiedziałam, uśmiechając się. Za to od środka cała się gotowałam.
                  Gdy wreszcie odeszłam od kasy odetchnęłam z ulgą, ale nie na długo. Mój ukochany nauczyciel podbiegł do mnie i zaproponował wspólne pójście do szkoły. Nie chciałam być nie miła, z resztą to był tylko kawałek drogi, więc zgodziłam się.
Dochodząc do szkoły całą sytuację zauważyła Kasia. Rozradowana podbiegła, przywitała się z nauczycielem i zabrała mnie ze sobą.
-         Ale masz szczęście. Szłaś do szkoły z największym przystojniakiem. – mówiła zachwycona.
-         Proszę Cię. Nie rozśmieszaj mnie. Ten facet jest strasznie natrętny. Jeszcze raz go spotkam w drodze do szkoły, a obiecuje, że z jego powodu przepisze się na inną uczelnie. – powiedziałam oburzona.
-         Okej. Wyluzuj, bo Ci żyłka pęknie. – powiedziała i zaczęła się śmiać.
                  Nie wiem czemu, ale od samego początku
ten nauczyciel mi się nie podobał. Wyglądał, jak jakiś zbir. Cały czas patrzał się na każdą dziewczynę przechodzącą koło niego. Jego wzrok raz był pogodny, raz pełen nienawiści. Z pewnego powodu odpychał mnie od siebie. Jego urok osobisty i delikatny głos nie działały na mnie.
                  Niestety, ale to naprawdę niestety z moich myśli wyrwał mnie dzwonek na lekcję. Na lekcję matematyki. Był to mój ulubiony przedmiot, ale nie nauczyciel od tego przedmiotu. Z wielkim oporem ruszyłam w stronę klasy. Od samego początku, gdy do niej weszłam już czułam, że nie zapowiada się zbyt dobrze.                  
Całą lekcję spędziłam z Kasią na rozmowie o panu Krzyśku. Jak zwykle jarała się nim. W końcu nauczyciel zauważył naszą dyskusję i kazał zostać mi po lekcji. Nie odbyło się bez długiego i dennego kazania.
Wściekła wybiegłam z klasy za Kasią. To nie ja powinnam słuchać tego, co sądzi nauczyciel o takim zachowaniu na lekcji. To ona zaczęła tę bezsensowną konwersację na jego temat.
-         Kaśka! Zaczekaj. – krzyknęłam.
-         Paola. Jak po rozmowie? – zapytała uradowana.
-         Ty mnie pytasz, jak? Musiałam słuchać kazania tego gbura i to tylko przez Ciebie. To nie ja cały czas o nim nawijałam, tylko Ty. I to właśnie przez Ciebie dostałam ochrzan. – mówiłam podniesionym głosem.
-         Ale nie wiesz, jak on musiał się cieszyć, że może z Tobą na osobności pogadać. Taki, to ma szczęście. I Ty masz szczęście. Ah... – mówiła rozmarzona. Ale mi nie było do śmiechu.
-         Wiesz, co?! Mam już dość tego, jak cały czas ślinisz się na jego widok i wymyślasz te przedziwne historie. Albo się uspokoisz i będziesz zachowywać się normalnie, albo z naszą przyjaźnią koniec! – krzyknęłam wybiegając ze szkoły.
-         Ej...Paola! Zaczekaj... – słyszałam w dali.
Nic mnie już nie obchodziło. Miałam dość. Nie tylko dość słuchania tego, jak mówi o nim, ale o chorej, wymyślonej przez nią miłości do mnie. Przecież patrzy tak na każdą swoją uczennicę, stary zboczeniec. Nie, co ja gadam. Nie powinnam go tak nazywać. W końcu Alex, z którym się spotykam, i który tak o mnie dba jest tylko o rok od niego młodszy. Ale i tak uważam, że ten nauczyciel nie jest normalny. I to, że mnie ochrzanił jest nie fair.
                  Gdy dobiegłam do swojego domu, ujrzałam znajomy samochód. Nagle z niego wysiedli moi rodzice. Na sam ich widok się zlękłam. Zaczęłam się bać, że oni wszystko wiedzą.
-         Paolcia...kochanie. Nawet nie wiesz, jak się martwiliśmy. Nie dawałaś żadnego znaku życia. Serce nam pękało. – mówiła mama, podbiegając i przytulając mnie.
-         Mamo...puść mnie. Nic mi nie jest. Co Wy tu robicie? – zapytałam, wyrywając się z objęć.
-         Kochanie przyjechaliśmy zobaczyć co u Ciebie. - zaczął mówić tata.
-    I chcieliśmy się pożegnać. – przerwała mu mama. 
-         Pożegnać się? – zapytałam zdziwiona.
-         Wyprowadzamy się do Berlina. - powiedziała.
-    Ale nie martw się. Będziemy widywać się na święta. – dodał ojciec. 
-         To żart? Prawda? – zapytałam ze łzami w oczach.
-         Nie kochanie. Zdecydowaliśmy z tatą, że tam będzie nam lepiej. – mówiła mama.
-         No dobrze. Róbcie, jak chcecie. Nie będę Was zatrzymywać. Jesteście przecież dorośli. – powiedziałam, a z moich oczu zaczęły lecieć łzy.
-         Nie płacz kochanie. Nie mogę patrzeć na, to jak cierpisz. – powiedziała mama.
-         Jedźcie już. Nie chcę Was zatrzymywać. Dajcie znać, jak dojedziecie. – powiedziałam i zaczęłam biec w stronę drzwi do domu.
-         Córciu... – krzyknęła mama.
-         Nie! Dajcie mi już spokój! – krzyknęłam i wbiegłam do domu.
Takiego bólu, jak dziś nigdy nie czułam. Moi ukochani rodzice wyjeżdżają, tak daleko. I to na zawsze. Chciałam się komuś wyżalić. Jedyna osoba, o której pomyślałam, to Alex. W trybie natychmiastowym zadzwoniłam do niego.
-         Alex, przyjedź tu. Szybko. – powiedziałam, płacząc.
-         Co się stało? – zapytał przestraszony.
-         Powiem Ci, jak przyjedziesz. Pospiesz się.
-    Dobrze. Już jadę.
--------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam za to, że nie dodaję rozdziałów, ale nauka mnie nie opuszcza... . 
Planuję po 30 rozdziale zrobić miesięczną przerwę, aby w tym czasie uporać się z nauką i napisaniem kolejnych rozdziałów. Ostatnio brak mi weny ;/ 
Chciałam dodać, że mam dla Was niespodziankę, ale o niej dowiecie się dopiero na początku listopada :D 
Do następnego kochani ;*

*ZABRANIAM KOPIOWANIA TREŚCI
Petty P. 

4 komentarze: