Następnego dnia wstałam wcześnie rano, wzięłam prysznic, zjadłam
śniadanie i wyszłam z domu. W drodze na uczelnie, wstąpiłam do pobliskiego
sklepu, by kupić coś do picia. Niestety spotkałam tam swojego nowego
nauczyciela od matematyki, na którego widok ślinią się wszystkie laski w
szkole, w tym oczywiście moja przyjaciółka Kasia. Stojąc przy kasie, trzymałam
rękę na taśmie. Oczywiście mój nauczyciel musiał podejść do tej samej kasy, co
ja. Kładąc swoje zakupy, delikatnie musnął palcami moją dłoń. Odsunęłam ją, jak
poparzona.
-
Oj, przepraszam. Nie chciałem. – powiedział.
-
Jasne. Nic się nie stało. – odpowiedziałam, uśmiechając się.
Za to od środka cała się gotowałam.
Gdy wreszcie
odeszłam od kasy odetchnęłam z ulgą, ale nie na długo. Mój ukochany nauczyciel
podbiegł do mnie i zaproponował wspólne pójście do szkoły. Nie chciałam być nie
miła, z resztą to był tylko kawałek drogi, więc zgodziłam się.
Dochodząc do szkoły całą sytuację zauważyła Kasia. Rozradowana
podbiegła, przywitała się z nauczycielem i zabrała mnie ze sobą.
-
Ale masz szczęście. Szłaś do szkoły z największym
przystojniakiem. – mówiła zachwycona.
-
Proszę Cię. Nie rozśmieszaj mnie. Ten facet jest strasznie
natrętny. Jeszcze raz go spotkam w drodze do szkoły, a obiecuje, że z jego
powodu przepisze się na inną uczelnie. – powiedziałam oburzona.
-
Okej. Wyluzuj, bo Ci żyłka pęknie. – powiedziała i zaczęła się
śmiać.
Nie wiem czemu,
ale od samego początku
ten nauczyciel mi się nie podobał. Wyglądał, jak jakiś zbir. Cały czas
patrzał się na każdą dziewczynę przechodzącą koło niego. Jego wzrok raz był
pogodny, raz pełen nienawiści. Z pewnego powodu odpychał mnie od siebie. Jego
urok osobisty i delikatny głos nie działały na mnie.
Niestety, ale to
naprawdę niestety z moich myśli wyrwał mnie dzwonek na lekcję. Na lekcję
matematyki. Był to mój ulubiony przedmiot, ale nie nauczyciel od tego
przedmiotu. Z wielkim oporem ruszyłam w stronę klasy. Od samego początku, gdy
do niej weszłam już czułam, że nie zapowiada się zbyt dobrze.
Całą lekcję spędziłam z Kasią na rozmowie o panu Krzyśku. Jak zwykle
jarała się nim. W końcu nauczyciel zauważył naszą dyskusję i kazał zostać mi po
lekcji. Nie odbyło się bez długiego i dennego kazania.
Wściekła wybiegłam z klasy za Kasią. To nie ja powinnam słuchać tego,
co sądzi nauczyciel o takim zachowaniu na lekcji. To ona zaczęła tę bezsensowną
konwersację na jego temat.
-
Kaśka! Zaczekaj. – krzyknęłam.
-
Paola. Jak po rozmowie? – zapytała uradowana.
-
Ty mnie pytasz, jak? Musiałam słuchać kazania tego gbura i
to tylko przez Ciebie. To nie ja cały czas o nim nawijałam, tylko Ty. I to
właśnie przez Ciebie dostałam ochrzan. – mówiłam podniesionym głosem.
-
Ale nie wiesz, jak on musiał się cieszyć, że może z Tobą na
osobności pogadać. Taki, to ma szczęście. I Ty masz szczęście. Ah... – mówiła rozmarzona. Ale mi nie było do śmiechu.
-
Wiesz, co?! Mam już dość tego, jak cały czas ślinisz się na
jego widok i wymyślasz te przedziwne historie. Albo się uspokoisz i będziesz
zachowywać się normalnie, albo z naszą przyjaźnią koniec! – krzyknęłam
wybiegając ze szkoły.
-
Ej...Paola! Zaczekaj... – słyszałam w dali.
Nic mnie już nie obchodziło. Miałam dość. Nie tylko dość słuchania tego,
jak mówi o nim, ale o chorej, wymyślonej przez nią miłości do mnie. Przecież patrzy tak na każdą
swoją uczennicę, stary zboczeniec. Nie, co ja gadam. Nie powinnam go tak
nazywać. W końcu Alex, z którym się spotykam, i który tak o mnie dba jest tylko
o rok od niego młodszy. Ale i tak uważam, że ten nauczyciel nie jest normalny.
I to, że mnie ochrzanił jest nie fair.
Gdy dobiegłam do
swojego domu, ujrzałam znajomy samochód. Nagle z niego wysiedli moi rodzice. Na
sam ich widok się zlękłam. Zaczęłam się bać, że oni wszystko wiedzą.
-
Paolcia...kochanie. Nawet nie wiesz, jak się martwiliśmy. Nie
dawałaś żadnego znaku życia. Serce nam pękało. – mówiła mama, podbiegając i
przytulając mnie.
-
Mamo...puść mnie. Nic mi nie jest. Co Wy tu robicie? –
zapytałam, wyrywając się z objęć.
-
Kochanie przyjechaliśmy zobaczyć co u Ciebie. - zaczął mówić tata.
- I chcieliśmy się
pożegnać. – przerwała mu mama.
-
Pożegnać się? – zapytałam zdziwiona.
-
Wyprowadzamy się do Berlina. - powiedziała.
- Ale nie martw się. Będziemy
widywać się na święta. – dodał ojciec.
-
To żart? Prawda? – zapytałam ze łzami w oczach.
-
Nie kochanie. Zdecydowaliśmy z tatą, że tam będzie nam lepiej.
– mówiła mama.
-
No dobrze. Róbcie, jak chcecie. Nie będę Was zatrzymywać.
Jesteście przecież dorośli. – powiedziałam, a z moich oczu zaczęły lecieć łzy.
-
Nie płacz kochanie. Nie mogę patrzeć na, to jak cierpisz. –
powiedziała mama.
-
Jedźcie już. Nie chcę Was zatrzymywać. Dajcie znać, jak
dojedziecie. – powiedziałam i zaczęłam biec w stronę drzwi do domu.
-
Córciu... – krzyknęła mama.
-
Nie! Dajcie mi już spokój! – krzyknęłam i wbiegłam do domu.
Takiego bólu, jak dziś nigdy nie czułam. Moi ukochani rodzice
wyjeżdżają, tak daleko. I to na zawsze. Chciałam się komuś wyżalić. Jedyna osoba, o której
pomyślałam, to Alex. W trybie natychmiastowym zadzwoniłam do niego.
-
Alex, przyjedź tu. Szybko. – powiedziałam, płacząc.
-
Co się stało? – zapytał przestraszony.
-
Powiem Ci, jak przyjedziesz. Pospiesz się.
- Dobrze. Już jadę.
--------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam za to, że nie dodaję rozdziałów, ale nauka mnie nie opuszcza... .
Planuję po 30 rozdziale zrobić miesięczną przerwę, aby w tym czasie uporać się z nauką i napisaniem kolejnych rozdziałów. Ostatnio brak mi weny ;/
Chciałam dodać, że mam dla Was niespodziankę, ale o niej dowiecie się dopiero na początku listopada :D
Do następnego kochani ;*
*ZABRANIAM KOPIOWANIA TREŚCI
Petty P.
życzę weny, kochana :)
OdpowiedzUsuńDziękuję ;*
Usuńbiedna Paola :C /Ala
OdpowiedzUsuń;/
Usuń